wtorek, 8 lutego 2011

PERKOZ


Tego perkoza przyniosłem z zamarzniętego jeziora. Siedział u kresu sił z łapami w lodzie. W chatce pomieszkiwały ze mną akurat cztery przybłąkane koty i Malwa, wilczyca ze schroniska na Paluchu. Kiedy więc smażyłem "ziemniaczki po polesku" , wszystkie koty siedziały na stole, chcąc być pierwsze przy podziale racji żywnościowej. Perkoz także czekał pod stołem. I w ten sposób przetrwał u mnie dwa tygodnie, gdy Zima wspaniałomyślnie odpuściła i mogłem już go wynieść na jezioro.