wtorek, 30 listopada 2010

DOM NA MAPIE

Mapa jest zawsze wielką tajemnicą i każdy wędrowiec - utrudzony już i zmarznięty - może poszukać na niej schronienia. Tego miejsca, w którym mój Dom budowałem, szukałem wiele lat. I wiele lat układałem kamienie, dźwigałem drewniane bale, strugałem sosnowe gonty. Mapa wytrwale znosiła deszcze i zimne wiatry. Przeciągały przez nią zadymki i drogi stawały w zaspach. Nad cienkim papierem mapy unosiła się, bijąca tysiącami serc, ciemna chmura. Wśród kresek i liter przemykał się łoś. Pod śniegiem spoczywały głazy, z których miały powstać ściany Domu. 
...Oderwać żelazem wmarznięty w ziemię kamień, wtoczyć go na sanie i ogrzać potem dłonie przytulając je do oszronionych chrap końskich... Ku wieczorowi jezioro trzaskało od tężejącego mrozu, a chrobot sań był najniższym dźwiękiem.

Już na przedwiośniu, ale jeszcze w głębokich śniegach, ścinaliśmy z Tadziem pierwsze sosny. Złociły się już moje drewniane ściany, skrzypiała podłoga, wśród krokwi gontowego dachu trwały tajemne kląskania, szumy i świsty. Ale zraniona Puszcza nie oddawała swych drzew bez bolesnego westchnienia. W zasypanej śniegiem chatce drwala słychać było tylko wielką, puszczańską ciszę. Tadzio słyszał coś jeszcze...

Budowałem mój Dom wiele lat. Ten czas widać i na mapie: przetarły się jej brzegi, zmieniła się skala, poręby porosły lasem, znikł łoś, ale się pojawia...

Z tego miejsca przychodzę.

Błotniak z Bronnej Góry